Dzieci posiadają ogromną potrzebę tworzenia. Za pomocą sztuki, która ma wiele wymiarów mogą wyrazić swoje uczucia, emocje, potrzeby, marzenia, opowiedzieć pewną historię, budować więzi, inspirować, czerpać od siebie, regulować swoje stany emocjonalne.
Atelier jest miejscem, w którym pragniemy, żeby czuły, że mogą stworzyć i zrealizować wszystko, co pojawia się w ich głowach, sercach, ciałach.
Wyposażenie tego szczególnego miejsca w naszej Wiosce będzie ulegać nieustannym zmianom, w odpowiedzi na potrzeby oraz umiejętności dzieci. Na ten moment dzieci mają przygotowane różnorodne loose parts - guziki, sznurki, kasztany, drewniane krążki, rolki, farby, pędzle, kleje, nożyczki, arkusze białego oraz kolorowego papieru, bibułę i jeszcze trochę innych przedmiotów :) Poranne prowokacje mają na celu pokazanie im różnych sposobów na wykorzystanie dostępnych materiałów.
Codzienność w atelier:
Pierwszego dnia na naszych Wioskowiczów czekały drewniane podkładki z zamocowanym do nich białym płótnem. Po chwili były zapełniane rysunkami tworzonymi z pomocą mazaków. Wybór dzieci padł na stojak z mazakami, który był w głębi półki. Nie udało mi się zwrócić uwagi na to, kto był pierwszy przy stole i wybrał akurat ten pojemnik ze wszystkich dostępnych, ale pozostałe dzieci podążyły za tym pionierem :) Po pierwszych szkicach, Stefan zdecydował się na dodanie kilku elementów przestrzennych i przyklejenie ich klejem.
W ciągu dnia dzieci pojawiały się w atelier z werbalnie wyrażoną potrzebą "chcę malować", "chcę wycinać". Pedagożki wskazywały dzieciom półki i pokazywały jak przygotować sobie miejsce do pracy. Na efekt tych działań nie trzeba było długo czekać :) Za każdym razem, gdy widziałyśmy w dzieciach potrzebę ekspresji, zapraszałyśmy się je do atelier z pytaniem "co chcielibyście stworzyć? Popatrzcie na półki i sięgnijcie po to, co Wam jest w tym momencie potrzebne".
Zosia i Hania stworzyły kompozycje z guzików. Wspólnie z innymi dziewczynkami sprawdzały w jaki sposób surowe drewno chłonie farbę. Zosia zauważyła, że niektórymi pędzlami udaje jej wykonać dokładniejsze linie. Pokazywałam dziewczynkom w jaki sposób barwy mogą się przenikać i jaki efekt daje malowanie niewielka ilością barwnika. Hania łączyła różne kolory i zachęcała nas, żeby spróbować ją naśladować. Po nałożeniu dużej warstwy farby i kilku ruchach zauważyła, że dzięki temu szybko udaje jej się pomalować cały krążek. Leonia uważnie oddzielała farby od siebie, starając się, żeby każdy fragment miał inną barwę. Zuzia zdecydowała się na jasne kolory i do każdego krążka wybierała dwie barwy z palety, zmieniając ich proporcje i sprawdzając jak wpływają na efekt końcowy. Julek zbudował drewniane konstrukcje, namalował smoka oraz stworzył z kleju i bibuły kosmitę. Stefan narysował dom i samochód, laurkę dla Hani, malował czarna farbą swoją literę i poprosił o przygotowanie litery A - żeby Asia, pedagożka, też swoją miala. Jej wykonanie wziął na siebie Janek, który ze skupieniem pracował z pastelowymi farbami, dodając do nich małe ilości intensywnych barw.
Wojtek miał ogromną potrzebę malowania po dużej powierzchni. Wspólnie zdecydowaliśmy się na ogromny arkusz papieru rozłożony na podłodze. Już po chwili zamaszystym i ruchami wałków jeździli po nim chłopcy ze starszaków. Po zapełnieniu arkuszu zabrałam pracę do suszenia. Gdy wróciłam, rozpędzony w tworzeniu Wojtek odrywał wałek od regału w atelier. Chłopcy stojący obok nie byli pewni czy to na pewno jest ok.. jeszcze wtedy ja też nie. Natomiast, gdy Wojtek odwrócił się do mnie z jakimś cieniem być może lęku? na twarzy, wiedziałam już co chcę zrobić..
"Naprawdę możemy malować po meblach?" Zapytał mnie Wojtek z szeroko otwartymi oczami. "W atelier - tak. Przygotujmy się do tego odpowiednio!"
Po przegadaniu pomysłu i ustaleniu pewnych zasad, takich jak: określenie taśmą kilku półek z którymi dzisiaj pracujemy, zdjęcie wszystkich przedmiotów i zadbanie o dostęp do nich, czyli poukładanie na stole obok, chłopcy ruszyli do pracy. Równolegle przy stole pracowały dziewczynki, które wybrały z półek kilka sztuk bibuły, nożyczki, dwie kartki papieru i klej. Nie miały określonego planu działania, wiedziały natomiast dokładnie z czego chcą tworzyć :) "Hej, co robicie?" "A wiesz... Tak sobie tutaj pracujemy. Jeszcze nie wiemy co to będzie." Cóż.. proces twórczy nie zawsze musi mieć przecież określony cel :)
W różnych momentach dnia możemy zaobserwować, że dzieci samodzielnie sięgają po dostępne kartki i stojaki z kredkami, mazakami i długopisami. Wybierają różne miejsca - podłogę, stoliki, podest, poduszki i dywan. Uczymy się również nowych zwyczajów - tego, że wszystkie pomoce wracają na miejsce, myjemy to, z czego korzystaliśmy. Powolutku uczymy się nowej przestrzeni oraz tego, co nam umożliwia, czego nas uczy, jak nas wyzwala. Dzisiaj rotacyjnie, jeden pedagog, od samego rana do godziny 16 był cały czas w atelier, pracując z kilkorgiem dzieci :) Jestem przekonana, że nasze półki i ściany już wkrótce zapełnia się po brzegi!